Te dźwięki, pochodzące z płyty "Dummy" (1994), jeżą pozostałe jeszcze na mojej głowie włosy:
Szczerze mówiąc, zespół Portishead to banda dziwaków. I nawet nie mam na myśli strasznej, nieuleczalnej choroby, jaką dotknięta jest wokalistka Beth Gibbons - schizofrenii czy tego, że Geoff Barrow, marzący o karierze grafika jest daltonistą. Chodzi o sposób, w jaki muzycy traktują dźwięk, by nabrał głębi i szlachetności. Otóż wszystkie instrumenty nagrywają na taśmę bądź tłoczą na winylu (nawet zaaranżowane z pietyzmem partie wieloosobowej orkiestry smyczkowej), następnie wprowadzają do pamięci samplerów i dopiero wykorzystują. Szerokim łukiem omijają elektronikę cyfrową, w zamian wykorzystując przedpotopowe analogowe organy, syntezatory, pogłosy, efekty i wyprodukowane w latach 60. gitary.
Druga płyta "Portishead" (1997) była nieco trudniejsza w odbiorze:
Po wydaniu rok później płyty koncertowej zespół zniknął - z upływem każdego roku coraz mniej osób wierzyło, że coś nowego jeszcze nagrają. W 2002 pojawiła się co prawda wspólna płyta Beth Gibbons i byłego muzyka Talk Talk, Rustin Mana - "Out of Season"...:
Aż tu nagle, w 2008:
Bardzo żałuję, że 6 lipca 2011 nie byłem na Malta Festiwal w Poznaniu:
Oprócz własnych nagrań, muzycy Portishead pięknie psują też cudze utwory:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz